Z przymrużeniem oka 😉
Zanim się obejrzymy będzie wiosna. Śniegi stopnieją (zakładając, że były), zmieni się zapach powietrza z surowego na taki lżejszy, wiosenny i przyroda znowu obudzi się do życia. Zanim jednak nadejdzie wiosna wiele osób wpada w szał. Nagle spora część naszego społeczeństwa zauważa, że skoro za progiem stoi piękna, pachnąca i bujnie zielona wiosna, to może warto się na nią przygotować i schudnąć, więcej się ruszać, nabrać formy. A że ruch to zdrowie i z tym nikt nie dyskutuje, więc ludzie szaleją. Żeby zgubić nadprogramowe kilogramy uzbierane przez okres zimy, jak nie przymierzając punkty payback na pewno trzeba wprowadzić więcej ruchu do swojego życia, spacerów, sportu, ale też kolosalnie istotna jest zmiana nawyków żywieniowych. I tu się zaczyna problem. Najwięcej bowiem powinno być owoców niskokalorycznych i warzyw. Koniecznie trzeba zrezygnować ze słodyczy, białego pysznego pieczywa, fast foodów, artykułów mącznych. Trzeba ograniczyć także tłuszcze, węglowodany. Najlepiej jeść świeże, nieprzetworzone produkty albo ewentualnie jak najmniej przetworzone. Trzeba też wziąć pod uwagę to, żeby tak ułożyć sobie jadłospis, aby przypadkiem nie zakwasić organizmu, bo to bardzo negatywnie wpływa na organizm. Ważnym także aspektem są środki. Oczywiście środki finansowe, którymi dysponujemy.
Okazuje się, że w zdrowe jedzenie należy zainwestować. Chociażby takie soki z owoców i warzyw. Mają być jak najmniej przetworzone, a to oznacza, że najlepiej by było, aby zostały zrobione przez Ciebie. To z kolei oznacza, że potrzebujesz sokowirówki. Taką tańszą możesz dostać za 150 zł. Teraz tylko trzeba znaleźć dostawcę owoców i warzyw. Najlepiej sprawdzonego i nie najdroższego. Będziesz ich potrzebował w ilościach hurtowych, by najlepiej na śniadanie, do pracy i na kolację łącznie wypić ok. 2 litrów soków najbardziej naturalnych. Trzeba też wziąć pod uwagę, że ktoś te soki musi zrobić. Trzeba owoce i warzywa umyć, przygotować do włożenia do sokowirówki, a potem je zsokowirówkować, no i umyć maszynę po wytężonej pracy. Potem dopiero można się cieszyć rześkim smakiem soku owocowego lub warzywnego. Jeden, dwa dni takiego wysiłku, a potem tydzień za tygodniem, aż w końcu miesiąc za miesiącem. Oczywiście przydałaby się jakaś surówka zdrowa. Może być starty seler, trochę marchewki, do tego trochę żurawiny suszonej, kawałki orzechów włoskich i odrobina soku z cytryny. Codziennie powinniśmy jeść surówkę. Tyle, że najlepiej byłoby jednak, by była inna, żeby się nam nie przejadło.
A ruch? Nie licząc tego z pracy do domu, po zakupy. Świetnym pomysłem jest nordic walking. Kijki trzeba mieć, nauczyć się należy, jak prawidłowo chodzić. Przydałby się jakiś stylowy, wygodny dresik, lekkie buty i koniecznie kurtka, która nie tylko będzie stylowa, ale przede wszystkim specjalna do sportowych wysiłków. Tylko kiedy znaleźć czas, jak ok. 18 wracamy do domu, a w domu trzeba też ogarnąć, dodatkowe zlecenia czekają, a wieczorem już nic się nie chce? Zostają weekendy. Kuszące jest jednak lenistwo, gdy cały tydzień jest rutynowym slalomem między obligatoryjnymi obowiązkami. A przydałoby się chociaż z dwa razy w tygodniu się łaskawie wyspać. Sprzątanie, pranie, znowu trzeba wymyślić jakiś smaczny obiad, wizyta u teściów, spotkanie z dobrą koleżanką, wyjście do znajomych, bo już pół roku się nie widzieliśmy przecież, a może wyjście do kina, bo jak to możliwe, że nie byliśmy już 3 miesiące w kinie? Do tego jakiś czas dla siebie, dobra książka, ulubiona muzyka. Kiedy więc wybrać się na kijki, skoro czasu brak, a doba mimo naszego codziennego zaklinania nadal ma ledwo 24 godziny. A przecież kiedyś należy spać…Nie ma co, nie jest łatwo, ale przecież nikt nigdy nam tego nie obiecywał. Zresztą, dlaczego miałoby by być łatwo. Od razu wiadomo było, że skoro „na wejściu”, od razu po przyjściu na świat dostajemy klapsa w pupę, to nie może przecież być dobrze 😉 Może lepiej już było? Zagalopowałam się…celowo…
Wracając do diety. Gdyby tylko silna wolna jeszcze była tak wielka, jak same chęci, byłoby na pewno…skuteczniej 😉 Jak sobie pomyślę, ile zachodu finansowego i pracy własnej należy włożyć w to wszystko zdrowe, co opisałam wyżej…to już się czuję zmęczona 😉 A jak zmęczona to i głodna. Może zamiast kijków, bo jest sobota, to jednak popcorn i dobry film. Tym bardziej, że późna już jest godzina. W sumie noc jest. Ale film można obejrzeć. Jest lista filmów, które należy obejrzeć, bo koleżanka polecała, bo ciekawa jestem, co tam w kinematografii powstało ostatnio. Bo coś mi się od życia należy…
To tyle, jeśli chodzi o rozważenie zdrowszego trybu życia. No, ale rozważyłam, rozważyłam. Od czegoś przecież trzeba zacząć 😉 A o diecie pomyślę za rok, przed wiosną. Może wtedy rozważania przejdą w czyny. Na razie zostanę hedonistką, która czerpie garściami z życia. Pod każdym względem. Kto mi zabroni? 😉 Kto jest niewinny i nie ma grzechu zaniechania diety na sumieniu swoim, niech pierwszy rzuci kiełkami!
PS Bo kiełki kojarzą się z dietą 😉
JH